W nawiązaniu do wrześniowych obchodów kolejnej rocznicy Bitwy nad Bzurą publikujemy kolejny tekst poświęcony walkom kampanii wrześniowej 1939 r. Tym razem dr hab. Andrzej Wesołowski, historyk wojskowości, specjalizujący się w dziejach wojny obronnej 1939 r., przybliży kulisy mniej znanej potyczki, czyli walk, które toczyły się w dniach 7-8 września 1939 r. w Kęblinach (gm. Zgierz).
Walki wrześniowe w rejonie Strykowa najczęściej kojarzone są z początkową fazą bitwy nad Bzurą, z walkami jakie w rejonie Pludwin, Koźla, Sadówki toczyły jednostki 14 Dywizji Piechoty Armii „Poznań”. W tym samym rejonie kilka dni wcześniej, w nocy z 7 na 8 września 1939 r., stoczył zaciętą i krwawą walkę o uwolnienie drogi na Głowno 28 pułk Strzelców Kaniowskich z 10 Kaniowskiej Dywizji Piechoty Armii „Łódź”. Jak wspominają uczestnicy boju była to „ciężka, zacięta bezpardonowa walka przy pomocy granatów i bagnetów”.
Pułk, który rano (ok. godz. 9) 7 września znalazł się w lasach lućmierskich działał w zasadzie samodzielnie, gdyż jego dowódca, ppłk Wincenty Kurek, nie otrzymał w tym dniu żadnych rozkazów z dowództwa 10 dywizji. Po południu, w czasie zbiórki do odmarszu, drogą leśną nadjechała Kresowa BK, z której dowódcą - płk. dypl. Jerzym Grobickim - ppłk Kurek ustalił zasady współdziałania, a następnie ok. 14.00 pułk wyruszył w szykach luźnych i posuwał się wzdłuż południowego skraju lasu na Lućmierz, Rosanów i Dabrówkę, postępując w niedużej odległości za Kresową BK, osłonięty od północy przez dywizyjną kompanię kolarzy. Po godzinie osiągnięto Dąbrówkę, gdzie pułk przeszedł w kolumnę marszową, kierując się na las Szczawin.
Na drodze marszu pułku znajdował się już niemiecki batalion (II batalion 31 pp 24 DP) zajmujący stanowiska w rejonie Woli Branickiej i Biesiekierza Rudnego, wkrótce wzmocniony przez inne oddziały 24 DP. W nocy z 7 na 8 września wobec ciężkiego położenia tego oddziału dywizja zaalarmowała 31 pułk, którego dwa bataliony rzucone zostały na wsparcie zaatakowanego batalionu. Użyta została również, jako piechota, jedna z kompanii 24 batalionu saperów.
Wróćmy do działań 28 pp. Marsz był powolny, gdyż żołnierze byli zmęczeni, a przed nimi posuwały się oddziały Kresowej BK. Jak podaje mjr Stanisław Milan Kubalski, którego batalion maszerował w straży przedniej, wiedziano od patroli, że szosa do Strykowa na wprost wylotu traktu ze Szczawina do Kęblin była obsadzona przez Niemców. Ppłk Kurek nie chcąc wdawać się w walkę, zarządził dalszy marsz na południowy wschód drogą leśną, biegnącą do mostku przez Moszczenicę we wschodniej części lasu w rejonie młyna między Gozdówkiem a Swędówkiem. „Może po dwóch kilometrach dotarłem ze strażą przednią” – relacjonuje dalej mjr Kubalski. Do mostu i drogi wiodącej do szosy Stryków – Kębliny. Nie można było jednak przejść rzeki w tym miejscu, ponieważ przeprawiała się tu Kresowa Brygada Kawalerii. Ppłk Kurek rozmawiał z dowódcą brygady, który oświadczył, że przeprawa potrwa kilka godzin.
W tej sytuacji ppłk Kurek zdecydował się nie czekać lecz otworzyć drogę siłą wzdłuż traktu Szczawin – Kębliny. Ze względu na to, że w straży tylnej był II batalion, podpułkownik dał rozkaz wykonania w tym zwrot, major Korczewski rozwinął swój batalion do natarcia na szosę.
II batalion, który znalazł się przed pozycjami Niemców w Woli Branickiej i Biesiekierzu Rudnym oraz Kęblinach, z miejsca otrzymał silny ogień broni maszynowej i granatników, który uczestnicy walki określają jako morderczy. Poległ mjr Józef Korczewski, dowódca 4 kompanii por. Marian Górnicki, ciężko ranny został por. Jan Wrona. Mjr Kubalski tak duże straty w kadrze dowódczej tłumaczy, że oficerowie idąc na czele oddziałów, starali się podrywać je świecąc własnym przykładem. Mimo bohaterstwa dowódców, batalion nie zdołał wywalczyć przejścia przez szosę, a żołnierze widząc śmierć oficerów zaczęli wycofywać się do lasu.
W tej sytuacji, ppłk Kurek polecił wykonać natarcie mjr. Kubalskiemu. Wspomina żołnierz, który uczestniczył w natarciu I batalionu: „Było już całkowicie ciemno, wyszliśmy na otwartą przestrzeń - pola uprawne. (…) Rozwinęliśmy się w szyk bojowy i poczęliśmy nacierać. Ta piekielna strzelanina trwała w granicach jednej godziny. Prowadziłem ogień z ckm-u jako dowódca karabinu. W pewnym momencie zostałem trafiony pociskami w oba ramiona w chwili gdy zastępowałem rannego celowniczego. Gdy już byłem ranny tuż obok wybuchł pocisk artyleryjski, ogłuszył mnie i zostałem zasypany ziemią (…). Walka trwała jeszcze jakiś czas i nasze oddziały ponownie cofały się do lasu. Ja zostałem na polu. Dopiero nad ranem Niemcy zabrali mnie do szpitala polowego który mieścił się w majątku Kębliny”.
Nad ranem 8 września również pułk przeprawił się - za kawalerią i artylerią - przez most w rejonie młyna, który załamał się wcześniej pod ciężarem dział. Dlatego żołnierze 28 pp musieli na rękach przenosić jaszcze, taczanki i ciężki sprzęt. Wkrótce też dołączył mjr Kubalski z grupą żołnierzy I batalionu, uznanej już przez ppłk. Kurka za straconą.
Po walce 28 pułk dość długo się zbierał się w rejonie wsi Osse, gdzie stopniowo dołączały pododdziały, które pogubiły się w trakcie boju. Żołnierze byli tak zmęczeni, że … w czasie walki zasypiali, co było też powodem gubienia swoich kompanii.
Według materiałów niemieckich, kulminacja boju przypadła na godziny między 2.30 (kiedy usłyszano silny zgiełk walki, a potem do sztabu 31 pp napłynęło żądanie pomocy z II batalionu) a godz. 5.00, kiedy Polacy się wycofali. W dzienniku wojennym 31 pp podkreślono, że przeciwnik nacierał odważnie, podszedł na najbliższą odległość i walczył granatami. II batalion poniósł dotkliwe straty, ciężko ranny został dowódca 5 kompanii 31 pp, było rannych także kilku innych oficerów oraz liczni podoficerowie i szeregowcy.
Bój 28 pp, który zatrzymał na pewien czas marsz 24 DP, umożliwił bezpieczne odejście oddziałów Kresowej BK oraz współdziałającego z brygadą III dywizjonu10 pal.
Nie wszystkim polskim żołnierzom udało się wyjść z kotła, choć Niemcy wspominają o wzięciu jedynie 50 jeńców. Między innymi nie miał szczęścia dowódca plutonu pgaz 28 pp, por. Henryk Gruszka, który z kilkoma żołnierzami został otoczony i zadenuncjował przez chłopów, prawdopodobnie kolonistów niemieckich. Tak samo było z grupą kilku żołnierzy z III batalionu, która dostała się do niewoli po kilku dniach ukrywania się. Inny żołnierz, z tej samej kompanii, któremu też nie udało się wyjść z okrążenia, podaje: „Ja z kolegami ukrywaliśmy się 3 dni i 3 noce w szczawińskim lesie w okopach pod drzewami, nie było co jeść, ani pić , piło się wodę z kałuży przez chusteczkę”.
Choć w sztabie 24 DP uznano, że 28 pułk został rozbity, jego dowódca poległ, a niedobitki zostały odrzucone na południe i zniszczone przez niemiecką 10 DP, która opanowała rejon Strykowa, zapadła decyzja przeprowadzenia 8 września siłami dwóch batalionów 32 pp akcji oczyszczenia lasu szczawińskiego. Została ona poprzedzona uderzeniem ogniowym wykonanym o godz. 13.00 przez I dywizjon 24 pa. O 13.45 artyleria przerwała ogień i do lasu wkroczyła piechota.
28 pSK stoczył jeszcze wiele walk w kampanii wrześniowej, kończąc swój szlak bojowy na Lubelszczyźnie, ale bój pod Kęblinami był jednym z najcięższych.
Dowódca pułku, ppłk Wincenty Kurek, uniknął niewoli. Przedostał się do Francji, a później do Szkocji. Jak pułkownik i dowódca 5 Woleńskiej Brygady Piechoty poległ 17 maja 1944 r. pod Monte Cassino.
Szersze informacje o boju pod Kęblinami znajdują się w tomie 3 „Bojów nad Wartą”, który ukaże się jeszcze w tym roku.
Artykuł przygotował dr hab. Andrzej Wesołowski we współpracy ze strykowską Grupą „Pasjonatów Walk Nad Bzurą” oraz Biurem Promocji Starostwa Powiatowego w Zgierzu. Mapę pokazującą przebieg boju opracował Jan Tyc przy współudziale Jerzego Makowskiego i grupą pasjonatów. Zdjęcia przekazał Renard Pietrzak.